No nie powiem. Już po pierwszych zapowiedziach zajarałem się do
koncepcji przenośnego grania w produkcje z wiecznie rosnącej i nieogranej
biblioteki Steam.
Steam Deck wydawał się idealnym urządzeniem do zredukowania
"kupki wstydu". Okazał się jednak bohaterem którego nie
potrzebowałem. Aż tak bardzo. Chociaż trochę jednak tak. Już tłumaczę...