czwartek, 30 czerwca 2011

Nabici w Androida


Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle. Smartfony z systemem Android powoli opanowują rynek. iPhone trzyma się nieźle, ale to Android dosłownie zalewa sklepy i aukcje internetowe. Co z tego wynika dla użytkownika końcowego? Wbrew pozorom - nic dobrego.
 
Kupując swojego smartfona (nie taki znowu ostatni badziew, bo Samsung Galaxy S) studiowałem parametry techniczne, porównania, recenzje, opinie itp... Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie, bo na tym super-hiper smartfonie po prostu nie ma czego uruchamiać. Podobną funkcjonalność można uzyskać na tańszych telefonach z Androidem, zaoszczędzić sobie nieco pieniędzy oraz frustracji.


No bo jak tu nie być zdenerwowanym, kiedy po kupieniu najmocniejszego “jednordzeniowca” na rynku (o parametrach lepszych niż iPhone 4) możemy sobie co najwyżej uruchomić “Wściekłe Ptaki”? Można by powiedzieć “jest jak jest - nie Googla wina”, ale w czasie kiedy Samsung SGS królował na rynku nie doczekał się aktualizacji systemu operacyjnego do wersji 2.3.4. W tym czasie praktycznie bliźniaczy aparat (również produkowany przez Samsunga): Nexus S wyszedł już z oprogramowaniem 2.3.4, wideorozmowami w GTalk, niedawno otrzymał aktualizację umożliwiającą wideorozmowy w Skype. A Galaxy S? Nic. Null. Zero.

Kupiłeś telefon za 1500zł? Błąd. Trzeba było kupić taki za 2500zł. Parametry w zasadzie te same, ale jeden telefon cieszy się większymi względami producenta, a drugi nie. Rozdrobnienie różnych wersji Androida (2.1, 2.2, 2.2.1, 2.3, 2.3.3, 2.3.4 itd. itp.) nie sprzyja ani użytkownikom ani producentom oprogramowania. Praktycznie wsparcie dla najnowszego modelu kończy się z upływem 6-8 miesięcy od momentu jego wypuszczenia na rynek. Tak samo było z HTC Magic, gdyby nie społeczność modderów zgromadzona wokół XDA (www.xda-developers.com), leciwy HTC Magic nadal tkwiłby na antycznym Androidzie 1.5. 
Niestety jak sie okazało kupno nowszego, droższego, lepszego telefonu nie załatwia sprawy: Galaxy S powoli zostaje porzucony, mimo iż parametrami “daje radę” iPhonowi 4. Jeśli chodzi o wsparcie producenta i aktualizacje oprogramowania jest wręcz tragicznie.

Google zwala winę na producentów, Samsung na Googla, użytkownicy czekają cierpliwie na cokolwiek, a potem i tak się dowiadują, że aby mieć jakąś funkcję (którą przecież ich telefon jest w stanie obsłużyć) muszą kupić nowy model, który różni się nazwą i obudową. Wszystko, żeby tylko wyciągnąć kasę... a potem radź sobie frajerze sam.

Ja cierpliwie czekam na zhakowaną, w pełni działającą wersję GTalk’a z obsługą połączeń video dla Samsunga Galaxy S, Skype’a z wideo i oficjalny ROM w wersji 2.3.4. Specjalnie nie wspominam o wielu innych funkcjonalnościach lub “estetycznych” usprawnieniach, które omijają “starsze” modele telefonów. Te funkcje, które wymieniłem powyżej, stanowią o bezpieczeństwie i wygodzie używania telefonu z Androidem i akurat dla mnie są one ważne. Może kiedyś się doczekam, póki co moim następnym telefonem będzie iPhone. Apple nie zostawia swoich klientów na lodzie po pół roku od zakupu urządzenia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz