niedziela, 26 października 2014

Retro: Ericsson R320s. Flagowiec (z 2000r.).

Czternaście lat temu, kiedy NOKIA była niekwestionowanym liderem na rynku telefonów komórkowych, jednym z jej najpoważniejszych konkurentów był Ericsson starający się zdobyć klientów biznesowym modelem R320s. Ważący 100g solidny telefon oferował ekran z podświetleniem "indiglo", wbudowany dyktafon (jednak bez możliwości nagrywania rozmów), głosowe wybieranie numerów, pamięć kodów i kalendarz.

To co teraz wydaje się zabawne, czternaście lat temu stanowiło przedmiot pożądania wielu użytkowników telefonów GSM. Postanowiłem sprawdzić czy nadal ma on w sobie "to coś".


Zacznijmy od materiału reklamowego:


Bardzo miło wspominam tą słuchawkę, także dlatego, że wg. mnie była bardzo podobna do telefonu agenta 007 w filmie "Tomorrow Never Dies" (1997).
Po 14 latach odnalazłem w rupieciach opakowanie z (jak mi się wydawało) telefonem w środku i postanowiłem skonfrontować wspomnienia z rzeczywistością. A to jak wiadomo bywa bolesne :)
Niestety mój R320s w kolorze morskim zostawił po sobie jedynie miłe wspomnienia i puste pudełko. Najwidoczniej sam telefon został komuś pożyczony na wieczne nieoddanie. Postanowiłem tego tak nie zostawiać i wrzuciłem odpowiednie hasło do wyszukiwarki Allegro. Po kilku dniach dotarł do mnie wylicytowany za 21zł Ericsson R320s w kolorze morskim z oryginalną płaską baterią.


Stan kupionego egzemplarza był daleki od idealnego. Brudny, porysowany z ciężko działającymi przyciskami nie wyglądał zachęcająco. Otworzenie obudowy nie było trudne i sprowadzało się do odpięcia kilku zatrzasków. Niestety w środku okazało się, że bateria podtrzymująca zasilanie zegara w międzyczasie wylała, klawiatura jest połamana a suwak regulacji głośności ledwo działa.
Mimo wszystko telefon włączał się i działał prawidłowo. Z nadzieją, że coś z tego będzie, przystąpiłem do reanimacji.

Front obudowy spotkał się z wodą, mydłem i szczoteczką do zębów. Otwory głośnikowo-mikrofonowe zostały udrożnione z brudu. Inne elementy (antena, mocowanie anteny, bateria, klawiatura) trzeba było ręcznie odskrobywać z grubej warstwy czegoś co najlepiej można określić jako totalny syf.
Klawiatura została sklejona i uzyskała oryginalny skok i sztywność. Na koniec zostawiłem wymianę bateryjki wewnętrznej. Oryginalna była przylutowana do uchwytu - ja nie miałem takich możliwości dlatego po montażu umocowałem nową pastylkę na miejscu przy użyciu fachowego kleju "Kropelka".

Kiedy wszystkie elementy już doschły, złożyłem telefon i przypomniałem sobie stare czasy. Po 14 latach nielekkiego (o czym świadczył jego stan) użytkowania telefon nadal działa i może służyć na co dzień.
Jest tylko jeden problem: nie mam do niego ładowarki ale tą może uda mi się nabyć razem z... Ericssonem T28.

PS. Żaden  smartfon nie wzbudził u mojego 4-letniego syna takiego zainteresowania jak opisywany Ericsson. Nic dziwnego, nigdy wcześniej nie widział on telefonu z "prawdziwymi przyciskami" :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz